Pamiętam jak mój Tata zabierał mnie i moją siostrę na
mazury. Robił to każdego lata, tak często jak tylko mógł, nocowaliśmy w namiocie,
samochodzie „na pace”, leśniczówce…
Każde jezioro było jego, zatrzymywał auto, szukał dobrego zejścia do wody, zakładał płetwy, zapalał papierosa i znikał na horyzoncie…a ja, siedziałam na brzegu i szukałam na tle drzew dymu unoszącego się z nad wody.
Uwielbiam tak jak on kiedyś, płynąć po jeziorze kiedy tafla wody jest idealnie gładka, jedyne moje ręce tworzą delikatną falę…zapach jeziora i lasu zaraz po deszczu, kanapki z jajkiem i herbatę w termosie ;)
To dzięki mojemu Tacie tak bardzo lubię siedzieć za kierownicą, siedzieć w aucie i sprawdzać na papierowej mapie gdzie jestem, ślizgać się zimą na ręcznym po oblodzonej jezdni…wiele tego było i obiecuję że podam dalej.
Gdzieś w drodze na Pisz
Hotel Jabłoń, najlepsza gorąca czekolada z orzechami :)
Piękne zachody słońca
Mikołajki i kupno własnej łódki :)
Wiedziałam że będę na wodzie ale że autem... :)
Drugi brzeg, zamiast z Mikołajek nadrabiać około 40 km, przepłynęłyśmy Skodzianką 7 km :)
Wierzba, jezioro Śniardwy
Wierzba, jezioro Śniardwy
Relaks...dosłownie, bo wymyślałam na zaliczenie na AWF relaksację...słowa i muzyka
CDN...
Piękne zdjęcia,piękne słowa!
OdpowiedzUsuń