środa, 18 czerwca 2014

Moja mała podróż



Pamiętam jak mój Tata zabierał mnie i moją siostrę na mazury. Robił to każdego lata, tak często jak tylko mógł, nocowaliśmy w namiocie, samochodzie „na pace”, leśniczówce…
Każde jezioro było jego, zatrzymywał auto, szukał dobrego zejścia do wody, zakładał płetwy, zapalał papierosa i znikał na horyzoncie…a ja, siedziałam na brzegu i szukałam na tle drzew dymu unoszącego się z nad wody. 

Uwielbiam tak jak on kiedyś, płynąć po jeziorze kiedy tafla wody jest idealnie gładka, jedyne moje ręce tworzą delikatną falę…zapach jeziora i lasu zaraz po deszczu, kanapki z jajkiem i herbatę w termosie ;)

To dzięki mojemu Tacie tak bardzo lubię siedzieć za kierownicą, siedzieć w aucie i sprawdzać na papierowej mapie gdzie jestem, ślizgać się zimą na ręcznym po oblodzonej jezdni…wiele tego było i obiecuję że podam dalej.

Gdzieś w drodze na Pisz

Hotel Jabłoń, najlepsza gorąca czekolada z orzechami :)

Piękne zachody słońca




Mikołajki i kupno własnej łódki :)


Wiedziałam że będę na wodzie ale że autem... :)
Drugi brzeg, zamiast z Mikołajek nadrabiać około 40 km, przepłynęłyśmy Skodzianką 7 km :)
Wierzba, jezioro Śniardwy

Relaks...dosłownie, bo wymyślałam na zaliczenie na AWF relaksację...słowa i muzyka



CDN...